Głazy Moeraki Boulders pojawiły się w naszej trasie wycieczki trochę przypadkiem. Gdy planowałam naszą trasę po Nowej Zelandii, przeglądając zdjęcia w internecie, natrafiłam na intrygujący obrazek. Gigantyczne, idealnie kuliste skały rozrzucone na plaży wyglądały niesamowicie w promieniach słońca… Po krótkich poszukiwaniach w końcu znalazłam, co to za miejsce – głazy Moeraki Boulders! Kolejny punkt został dodany do naszej wycieczki. Czy w rzeczywistości również wyglądają tak magicznie?
Magia? A może jednak zwykła erozja?
Maorysi wierzą, że te skalne olbrzymy to tak naprawdę skamieniałe pozostałości po koszach do połowów węgorzy, tykwach i słodkich ziemniakach, które ocean zmył z wraku olbrzymiego kanu Arai-te-uru. Naukowcy znaleźli trochę bardziej prozaiczne wyjaśnienie: tak naprawdę są one wynikiem erozji zwykłego mułowca, który występuje u wybrzeży… Nie wiem jak Wy, ale ja tam nie wierzę w takie prozaiczne wyjaśnienie 😉 Jeśli nie po drodze Wam nowozelandzka Wyspa Południowa, na Wyspie Północnej również możecie zobaczyć podobne skalne formacje – Koutu Boulders. Występują również w wielu stanach USA (Dakota Północna, Kansas, Utah czy Wyoming).
Tip: Sprawdźcie koniecznie, jak wyglądała nasza trasa po Nowej Zelandii, jak wyglądał nasz budżet i oczywiście, gdzie można spotkać kiwi! |
Głazy Moeraki Boulders – nasze wrażenia
Głazy są naprawdę olbrzymie, największy z nich ma średnicę 2,2 metra! Część z nich w całości leży na brzegu, część z nich jest zakopana w piasku i na powierzchnię wystaje tylko ich niewielka część. Niektóre z nich popękały, ukazując swoje tajemnicze wnętrze… Po raz kolejny w Nowej Zelandii poczuliśmy siłę natury. Tym razem nie tę niszczycielską (jak w geotermalno-wulkanicznych okolicach Rotorua), ale budującą, która potrafiła stworzyć tak niezwykłe kształty!
Głazy Moeraki Boulders znajdują się na plaży, tuż przy linii wody i w związku z czym najlepiej je oglądać podczas odpływu. Najlepiej sprawdźcie pory pływów dzień wcześniej w internecie, jeśli będziecie mieszkać w okolicach głazów, na pewno podadzą Wam najlepsze godziny na wizytę.
Tip: Jest to dosyć popularne turystycznie miejsce, my zdecydowaliśmy się na wizytę tuż po tym, gdy zaczął się odpływ i to była super opcja! Nie byliśmy sami na plaży, ale na spokojnie mogliśmy sobie zrobić zdjęcia bez potrzeby manewrowania między dziesiątkami ludzi z aparatem 🙂 Z każdym centymetrem opadającej wody, turystów przybywało…
Co jeszcze warto odwiedzić?
Jeśli macie trochę więcej czasu, koniecznie zajrzyjcie do Katiki Point. Tuż przed zachodem słońca, na plażę z połowów wracają… pingwiny 🙂 Są tu ich aż dwa gatunki – pingwiny żółtookie (hoiho) oraz pingwin mały (korora). Szczególnie spotkanie z tym pierwszym będzie dla Was naprawdę wyjątkowe – jego populację szacuje się jedynie na 4000 osobników i występuje on tylko w rejonie Otago na Wyspie Południowej, na Wyspie Stewarta i mniejszych sub-antarktycznych wyspach na południu. Muszę Was jednak trochę rozczarować – oglądanie pingwinów odbywa się z daleka, nie ma bezpośredniego dostępu na plażę. Początkowo, trochę trudno je wypatrzeć, ale gdy już się uda – jaka to satysfakcja! Pokracznie przemieszczają się po plaży, przestępując z nogi na nogę. Zdecydowanie łatwiej dojrzeć tutejsze foki, które również upodobały sobie Katiki Point 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE – GŁAZY MOERAKI BOULDERS
Ile czasu poświęcić? Jeden dzień – w czasie odpływu pójdźcie podziwiać skalne olbrzymy, a wieczorem (lub też tuż po wschodzie słońca, gdy wybierają się na połów) – pingwiny!
Jak dojechać? Głazy Moeraki Boulders znajdują się przy drodze numer 1, łączącej Christchurch z Dunedin, około godziny drogi od Dunedin.
Gdzie nocować? Pobliską większą miejscowością jest Hampden ze skromną bazą noclegową. Fajne, małe miasteczko słynące z najlepszych Fish’n’Chips w Nowej Zelandii – bar Lockies, podobno ludzie przyjeżdżają tu aż z Christchurch, żeby wziąć obiad na wynos! Jest też klimatyczna kawiarnia Vanessa’s Cottage Cafe z pysznymi sernikami. Po przeciwnej stronie znajdziecie sklep z rzeczami z wełny merynosa w super cenach – ja kupiłam sobie szalik za 5 NZD (ok. 15 zł!) – w Europie takie rzeczy mają kosmiczne ceny… Nocowaliśmy w Moeraki Boulders Kiwi Park – fantastyczne, bardzo przystępne cenowo miejsce z klimatem, dookoła domków kicają króliki. Całość położona jest praktycznie na samej plaży. Jako że zatrzymaliśmy się tam w sobotę, zdecydowaliśmy się na wycieczkę do baru położonego ok. 300 metrów dalej na wspólne oglądanie rugby przy piwie i pieczonych ziemniaczanych łódeczkach 😉 Super sprawa!
Koszt: Za darmo! Fajnie byłoby, gdybyście po oglądaniu pingwinów wrzucili coś do puszek – całość środków idzie bezpośrednio na ich ochronę i leczenie (pingwinami opiekują się wolontariusze).
Brak komentarzy